g.host g.host
940
BLOG

Tusk w oparach - list otwarty do Premiera

g.host g.host Polityka Obserwuj notkę 13

Już chyba czas, żeby ktoś zwrócił uwagę Premierowi, że – delikatnie powiedziawszy – kompromituje się w kwestii pijaństwa na drogach. Mógłbym więc wysłać ten list bezpośrednio do Kancelarii Prezesa Ministrów, ale – umówmy się – tam nikt go nawet nie przeczyta. A jeśli przeczyta, to w sumie cóż z tego? Dlatego wolę go opublikować tutaj zakładając, że treść w nim zawarta jest na tyle oczywista dla wszystkich, że ktoś poda go dalej i wobec faktu, że zaistniał w świadomości społeczeństwa, wywoła jednak w Kancelarii reakcję.

 

Szanowny Panie Premierze.

Ostatnie dni przyniosły wiele smutku. Wypadek w Kamieniu Pomorskim, Posępny Tramwajarz w Łodzi i kilka mniej nagłośnionych przypadków nieprzyjemnych zdarzeń pod wpływem alkoholu.

Dzielny polski rząd naprężył muskuły i rzucił się w legislacyjny bój, wykazując się nie lada kreatywnością w wyprowadzaniu nowych idei tyczących się walki z problemem. Kilka pomysłów rzuci Pan osobiście i o jednym z nich chciałbym z Panem poważnie porozmawiać.

Od 2015 roku każdy kierowca ma mieć w samochodzie alkomat. ŻE CO???? To ma być rozwiązanie problemu pijaństwa na drogach? A jakim to, do diabła, sposobem?

Zacznę może od tego, co i tak wszyscy już wiedzą. Alkomat to trójkąt drogowy. Musi mieć atest, w przeciwnym bowiem wypadku nie będzie dawać wiarygodnej próby. A nawet jeśli pokazałby prawdę, to wytłumaczenie „panie władzo, dmuchnąłem i pokazał zero”, wobec braku atestu nie będzie dla pana władzy żadnym wytłumaczeniem. Atestowany alkomat to koszt zapewne około tysiąca złotych. Podobno są też tzw. jednorazówki, znacznie tańsze, ale to i tak bez znaczenia, ponieważ tu się pojawia kolejne mądre pytanie: PO CO?

W jaki sposób alkomat ma rozwiązać problem pijaństwa na drogach? Czy Panu się zdaje, że pijak wsiadający za kółko nie wie, że jest pijany? Nie wie, że dopiero co pił? Doprawdy? Sądzi Pan, że taki „dwa promile” wsiądzie do auta, dmuchnie sobie i powie „o Jezus Maria. Jestem pijany. Dzwonię po taksę.”? Co za nonsens. Po co w samochodzie alkomat? Obowiązkowa apteczka ma realne zastosowanie. Ratuje życie. I czasem się jej używa. Podobnież obowiązkowa gaśnica i obowiązkowy trójkąt. Ale alkomat? Kto niby i po co ma go używać?

Mogę sobie wyobrazić, że takie urządzenie mogłoby nieco pomóc tzw „nieświeżym”. Takim, co to wczoraj pili, a dziś już by chcieli jechać, ale nie wiedzą, czy mogą. Ale w takim wypadku, po co im alkomat w aucie? Nie powinni mieć go w domu? Wiadomo, że jeśli trzeba pojechać gdzieś autobusem, czy zamówić taksówkę, to należy o tym pomyśleć z pewnym wyprzedzeniem. Czy wyobraża Pan sobie sytuację, że taki człowiek wybiera się do pracy, a wcześniej być może musi odwieźć dzieci do przedszkola, wsiada do auta pod blokiem, dmucha i krzyczy: „Dziękuję Panie Premierze. Uratował Pan nam życie, gdyż nieświadom byłem, że wczoraj waliłem wódę. Teraz wprawdzie spóźnię się do pracy, zawalę projekty, szef się wścieknie, ale przynajmniej żyw będę.”? Cóż za głupota. Zresztą, umówmy się. Ci „nieświeży” to najmniejszy problem. Oni mają zwykle w organizmie jeszcze jakieś wskazania, ale pijani już nie są. Raczej rzadko powodują wypadki, a jeśli już, to raczej nie z powodu alkoholu. To z tymi ludźmi chce Pan walczyć, Panie Premierze? Nie ma to jak stare wyświechtane slogany. W tym ten o strzelaniu z armaty do wróbli.

Alkomat w samochodzie to legislacyjny bubel. Prawo dla prawa. Bez żadnego zastosowania. Idę o zakład, że jeśli będę musiał go kupić, to nigdy w życiu nie użyję. Bo jak 99% obywateli po prostu dobrze wiem, kiedy nie mogę prowadzić. Z tych 99% kolejne 95% nie wsiądzie za kółko, zaś pozostałe 5% wsiądzie, ponieważ sam fakt, że są pijani nie stanowi dla nich wystarczającego wytłumaczenia dla zaniechania wsiadania za kółko. Nie przez przypadek jazdę po pijaku uważa się za przewinienie świadome.

I na koniec pytanie. Ale najpierw kilka faktów. W 2012 roku policja zatrzymała około 171 tysięcy pijanych kierowców. Nie wątpię, że wielu nie zatrzymała, mówimy jednak o konkretach. 171 tysięcy, wobec (wg statystyk) 20 milionów kierowców w Polsce, to zaledwie 8,5%. I nie są to kierowcy „pod wpływem”, ale „po spożyciu”, a więc również ci z 0,21 promila. Zatem dlaczego za winy tej mniejszości mamy płacić my wszyscy? W tym również ja, który piję około 15 piw i 10 butelek wina i jedną setkę wódki rocznie? Dlaczego płacić mają ludzie, którzy nigdy w życiu nie prowadzili po alkoholu i z pewnością nigdy tego nie zrobią? Czy Panu, Panie Premierze, się zdaje, że nasze pieniądze przekupią śmierć? Skoro łapiecie tylu pijaków i ewidencjonujecie ich dokładnie, to im każcie kupować swoje zabawki. Choć – rzecz oczywista – to i tak nic nie da. Bo pijany za kółkiem gwiżdże na alkomaty i w ogóle cokolwiek, co zostaje pobudzone do pracy przez odprysk sumienia.

Podsumowując, Panie Premierze, skompromitował się Pan. Wiele słów, polityczna parada, gorące zapewnienia, a ja Panu mówię, w 2014 roku jeszcze więcej osób zginie z powodu pijanych kierowców. I w 2015 – z alkomatami – również. Jedyne, co polski rząd zyska, to po raz kolejny kasę od polskich podatników, a także z innych źródeł, bo nie wątpię, że – dla bezpieczeństwa i sprawiedliwości – wszystkie licencjonowane alkomaty rozprowadzane będą przez jedną firmę, wybraną w ramach mniej lub bardziej transparentnego przetargu i płacącą mniej lub bardziej legalne opłaty za możliwość prowadzenia tego typu sprzedaży. Ale Pan już z tego nie skorzysta. Rządź Pan tak dalej, Premierze, a w połowie 2015 będzie Pan już na emeryturze. Dlatego z całego serca radzę: niech Pan się wycofa z tego pomysłu, obróci go w żart, czy coś w tym stylu. I zabierze się za prawdziwą robotę, za którą (wciąż jeszcze) płacimy Panu my – Naród.

Pozdrowienia, formułki itede itede.


twitter

 

 

 

g.host
O mnie g.host

Banuję tylko za pomocą argumentów

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka